Spontanicznie zapytałem mamę czy mogę wyjść na rower. O dziwo się zgodziła, pomimo dwudziestej, ale tylko na 15 min, więc czym prędzej się ubrałem i wyskoczyłem z domu. Pojechałem do lasku Marcelińskiego, przejechałem w nim jakieś 2 km, nawet nie, bo dość miałem stracha-nie było nikogo, błoto, ja sam z komórką bez kasy na koncie. Chciałem wypróbować wkońcu swoją lampkę . Spisała się ZNAKOMICIE, jak na moje wymagania w lesie zdała egzamin ;)
Dzisiaj po dość udanym dniu w szkole mama poprosiła mnie bym zawiózł do swojej chrzestnej tajną przesyłkę ; ) Jechałem bułgarską pod wiatr, miałem wracać inną drogą, ale postnowiłem, że skoro tak ładnie wieje, to czemu by nie wrócić z wiatrem? Przy Marcelińskiej skręciłem do lasku by urozmaicić sobie co nieco powrót. W lasku drogi zabłocone i ŚNIEG.