Po godzinie 18 przypomniałem sobie, że mam Gumisia pen driva, więc postanowiłem mu go oddać. Pojechałem do Głuchowa, oddałem, i Gumiś zaproponował mi wyjazd nad jezioro, z miłą chęcią się zgodziłem. Chwilę później wybraliśmy się łącznie z Pawłem i jego kolegami :) Pograliśmy w siatę, następnie ja z Maciejem poszliśmy się wcześniej niż wszyscy wykompać, bo nie chcieliśmy siedzieć tak długo jak cała reszta, bo do poznania też trzeba wrócić ;P Powrót momentami szybki, a czasem trochę wolniejszy, wycieczka udana : )
Sobota, pierwszy dzień wakacji, a wachu na ósmą do szkoły leci. Ogłupiał kompletnie ten człowiek. Nie no, a tak poważnie, w szkole potrzebowano paru białych murzynów do czarnej roboty, ponieważ we wakacje odbywają się jakieś remonty i trzeba było powynosić wszystko z paru sal. Bardzo mile spędzony czas, w fajnym towarzystwie, nie obyło się od jeżdzenia rowerem po szkole, i paru różnych intryg :D
Od rana pojechałem na łazarz załatwić jedną sprawę. o godz. 17.45 byłem umówiony z Grzechem u niego. Ruszyliśmy w stronę starego rynku.Tam spotkaliśmy wielu innych bikerów ; )o 18.30 ruszyliśmy na masę przez Rataje, trasa miała 23 km, i jechało się w porządku, troszkę wolno, ale to już taki urok tego.
Na masie byłem pierwszy raz, nareszcie ! Sześć razy miałem w planie pojechać, ale ciągle coś wypadało, jak nie pogoda-to choroba, jak nie choroba to jakieś spotkanie do bierzmowania, masakra. Na dobrą sprawę też miało mnie teraz nie być, ale postawiłem się przeciw wszystkiemu, i obiecałem sobie, że muszę w końcu pojechać. Wszystko zakończyło się na malcie, tam podnoszenie rowerów, i wreszcie mogłem wziąść udział w słynnych zawodach do źródełka, o których mi opowiadał Gumiś i Grzechu w szkole :P Niestety źle rozłożyłem siły, na początku troszkę prowadziłem, ale potem już spadłem niżej, i na końcu mnie wszystko bolało, ale co tam;D Ostatni nie byłem :P Potem dokończenie kółeczka w dość dobrym tempie i pod biedronkę na Starołęcę. Tam ja i Grzechu odłączamy się od ekipy jadącej do Kórnika. Wszystko super, naprawdę ciekawie spędzony czas, ale jak przyjechałem do domu, to zauważyłem, że mój aparat (naszczęscie mały, starszy) ma rozgnieciony obiektyw. Zapomniałem wziąść pokrowca i tak się to skończyło : ( Z aparatu już raczej nic nie będzie.
Taki filmik, ostatia rzecz nakręcona moim aparatem ; o Z masy oczywsiście ;p [url]
Kuba miał czas tylko 1:15, więc dość mało, pojechaliśmy nad maltę, wzdłóż warty, tempo naprwdę mieliśmy niezłe :P Potem nad maltą postanowiłem wjechać w teren, do góry, pewno kojażycie miejscei przy zdjedźie przy schodach, mialem nieszczęśliwą glebę z upadnięciem w pokrzywy, nic przyjemnego :P nasczęście nic mi się nie stało, tylko kolano mnie bardziej bolało. Potem powrót drogą Dembińską, zamkniętą !:D fajnie się jechało ;)
Po szkole pojechałem nad maltę z Nikodemem-kolegą z klasy. Umawiamy się pod jego klatką, jedziemy jeszcze na stację dopompować jego opony i ruszamy standardową trasą. Nad maltą kółeczko, potem wjeżdzamy w teren i tam trochę za daleko pojechaliśmy a przy okazji zwiedziliśmy. Zawracając pokusiliśmy się w jedną ścieżkę zakręcić i dojechaliśmy do super miejsca-SUPER jak dla kogo...dla mnie jak najbardziej, ponieważ miejsce jest idealne na sesję, otóż były to cztery stare budynki. Wszystkie spalone, ale nie po wszystkich to były widać, w połowie również zawalone. Jeden to napewno był domek, z drewnianymi oprawami okiennymi, drugie to chyba była stodoła murowana, trzecie nie mam pojęcia, ale podobało mi się, a czwarte to był prawdopodobnie jakiś trzypiętrowy dom, od środka bardziej pusty, ale z zewnątrz ładnie wyglądał ;) Potem zawracamy, i trafiamy już nad malte spowrotem, jescze jedno kółeczko i powrót, drugą opcją trasy powrotnej, tą terenową przy warcie bardziej, ponieważ parę dni temu ją otworzyli. Niestety tędy co chciałem najabardziej jechać było jeszcze zalane.: ( Pojechaliśmy górą-trudno. Powrót potem już spokojny ; ) Wycieczka typowa rekreacyjna, bardzo udana ; )
Rano do szkoły, po szkole wróciłem do domu-przebrałem się, i jak najszybciej do Gumisia. W sumie potrzebnie się śpieszyłem, bo Gumiś i tak dopiero co wszedł do domu. Poszliśmy z psem, on zjadł obiad, i dał mi się nawet przejechać w SPD po Morelowej, bardzo fajnie się w tym jeździ, będzię trzeba na gwiazdkę pomyśleć :) Potem ruszamy do Puszczykowa po spodnie dla mnie. Jedziemy przez WPN. Gdy już dojeżdżamy Gumisiowi się trochę pokićkały drogi i zrobiliśmy niezłe kółeczko przez całe puszczykowo, przez co do sklepu weszliśmy już na ostatnie minuty otwarcia. Jechałem z zamiarem kupienia spodenek 3/4, niestety niesatyswakcjonowała mnie ich cena, poza tym, wydawało mi się, że są dość grube. W wyprzedaży znalazłem krótkie spodenki do kompletu mojej bluzki i bluzy ;D Zaoszczędziłem na tym 40 zł :P Gumiś sobie zamówił chustkę pod kask, do kompletu swojego stroju. Ze sklepu kierujemy się na słynne lody puszczykowskie przy torach. Następnie jedziemy do Mosiny i na Osową ;D Potem przez WPN i jedziemy w umówione miejsce z sąsiadem Gumisa-Arturem. Chwile rozmawiamy jedziemy Graiserówką i nad jezioro jarosławieckie, kółeczko wokół niego. Bardzo spodobała mi się ta trasa :P Potem przez Oborniki Gumiś mnie odprowadza do domu. Wycieczkę uważam za udaną :)