Szczerze mówiąc nie pamiętam co to było-mam tylko zapisane na kartce, że mam dodać, i że to ostatni dzień maja, pewnie szkoła, powrót przez lasek i załatwienie pełno różnych spraw ; )
Miałem pojechać jeszcze nad maltę i cytadelę, jednak czas nie pozwolił mi na to, i musiałem się śpieszyć do domu, z lustrzanką w trasę zobaczyć jak tam warta się trzyma. No nieźle wylała, muszę przyznać.
Od rana do szkoły, po szkole chciałem kupić spodnie rowerowe 3/4 , ale okazało się, że evolution sport ma inwentaryzacje;/ Póxniej przed obiadkiem, pojechałęm do cioci na Ogrody, i jak wracałem od niej to złapał mnie ten już mocniejszy deszcz. Więc cały zmokłem. Potem miałem jechać na masę, jednak trochę mi się odechciało, bo wszystko mokre było, naszczęście znalazł się tego plus, bo zaliczyłem kolejną rzecz z kartki do bierzmowania.(modlitwa z taize)
Z Grzechem przez Rusałkę, Strzeszyńskie i do Kiekrza, tam się zatrzymaliśmy. i Ruszyliśmy inną drogą(nie pamiętam jak ta ulica się nazywa), ale jechało się fajnie. Potem wstąpiliśmy do ski-team'a obejżeć, co ciekawego mają, lecz nagle Grześ dostał telefon z pilnym wezwaniem od mamy do domu. Rozłączyliśmy się, ja pojeździłąme trochę po lasku, następnie spotkałem się z koleżankami i jedną potem odprowadziłem do Junikowa, znaczy się ona jechała tramwajem a ja obok :) Bardzo przyjemny dzień! :)
Do szkoły rowerkiem, a po szkole z Gumisiem i Grzechem przejechać się przez lasek Marceliśnki, Do Skórzewa przez Plewiska i do domu. Nie chciałem nigdzie dale jechać, bo jakoś tak mniej komfortowo z ksiązkami się jeździ, i wieczorem miałem udać się na Nocną masę krytyczną, już byłem cały ubrany, dość ciepło i przygotowany, i nagle dostałem cynk, że nie jedziemy, bo pada i ma padać jeszcze mocniej. I dobrze, że nie pojechaliśmy, ale dobija mnie fakt, że ciągle coś wypada jak jest jakaś masa, albo choroba, albo jakieś spotkanie do bierzmowania, albo bardzo zła pogoda :/
W sumie "służbowo" zawieść coś, gdzieś tam mamie na Górczyn, potem pojechałem podpompować na Orlen koło i chwyciło mnie na lasek. Króciutko najpierw dwa razy pod górkę potem wzdłuż lasku do Junikowa i z tamtąd prosto do domu. :)
Z Pendzlem do Głuchowa, tam trochę w czwórkę(jeszcze Gumiś i Grzechu) się powygłupialiśmy, niestety Grześ musiał wcześniej wracać, my w trójkę pojechaliśmy do WPNu. Na wieżę widokową i j.Jarosławieckie. Powrót pod wiatr, ale przyjemnie :D
Połączenie przyjemnego z pożytecznym : ) Pomagam mamie z rozważeniem towarów różnych,i pracuję dla niej jako kurier co nieco sobie zarabiając; ) Przy okazji pojechałem nad maltę, jedno kółeczko i do domu, szybciutko na urodziny do Głuchowa :D