Koło 10 przyjeżdza do mnie na działkę Dawid, troszkę odpoczynku, wymianiamy u niego dętkę i ruszamy w stronę Pobiedzisk na zakupy ;) Potem ruszamy na Lednicę. Szybko uwineliśmy się z dojazdem i pod rybę!
Na działkę przyjechałem z mamą już w niedzielę, niestety rower musiał powędrować do bagażnika, bo się śpieszyliśmy, ponieważ na działce zaczynaliśmy remont. Dopiero we wtorek udało mi się znaleźć chwilę by pojechać do Pobiedzisk Parkiem Krajobrazowym Promno, trochę na około, ale bardzo ładny teren ;) Momentami błotnisty.
Z rana przyjechał po mnie Kubą i ruszyliśmy do Głuchowa, potem dołączył grzechu. I pojechaliśmy nad j. Chomęcickie. Trochę wygłupów naszych, gra w siatkę i do domu ;)
Do 25 od początku lipca siedziałem na obozie, więc nie miałem możliwości jazdy rowerem. Już wróciłem i w pierwszy dzień przejechałem się z Kubą na ogrody do cioci bo miałem sprawę : P
Po godzinie 18 przypomniałem sobie, że mam Gumisia pen driva, więc postanowiłem mu go oddać. Pojechałem do Głuchowa, oddałem, i Gumiś zaproponował mi wyjazd nad jezioro, z miłą chęcią się zgodziłem. Chwilę później wybraliśmy się łącznie z Pawłem i jego kolegami :) Pograliśmy w siatę, następnie ja z Maciejem poszliśmy się wcześniej niż wszyscy wykompać, bo nie chcieliśmy siedzieć tak długo jak cała reszta, bo do poznania też trzeba wrócić ;P Powrót momentami szybki, a czasem trochę wolniejszy, wycieczka udana : )
Sobota, pierwszy dzień wakacji, a wachu na ósmą do szkoły leci. Ogłupiał kompletnie ten człowiek. Nie no, a tak poważnie, w szkole potrzebowano paru białych murzynów do czarnej roboty, ponieważ we wakacje odbywają się jakieś remonty i trzeba było powynosić wszystko z paru sal. Bardzo mile spędzony czas, w fajnym towarzystwie, nie obyło się od jeżdzenia rowerem po szkole, i paru różnych intryg :D
Od rana pojechałem na łazarz załatwić jedną sprawę. o godz. 17.45 byłem umówiony z Grzechem u niego. Ruszyliśmy w stronę starego rynku.Tam spotkaliśmy wielu innych bikerów ; )o 18.30 ruszyliśmy na masę przez Rataje, trasa miała 23 km, i jechało się w porządku, troszkę wolno, ale to już taki urok tego.
Na masie byłem pierwszy raz, nareszcie ! Sześć razy miałem w planie pojechać, ale ciągle coś wypadało, jak nie pogoda-to choroba, jak nie choroba to jakieś spotkanie do bierzmowania, masakra. Na dobrą sprawę też miało mnie teraz nie być, ale postawiłem się przeciw wszystkiemu, i obiecałem sobie, że muszę w końcu pojechać. Wszystko zakończyło się na malcie, tam podnoszenie rowerów, i wreszcie mogłem wziąść udział w słynnych zawodach do źródełka, o których mi opowiadał Gumiś i Grzechu w szkole :P Niestety źle rozłożyłem siły, na początku troszkę prowadziłem, ale potem już spadłem niżej, i na końcu mnie wszystko bolało, ale co tam;D Ostatni nie byłem :P Potem dokończenie kółeczka w dość dobrym tempie i pod biedronkę na Starołęcę. Tam ja i Grzechu odłączamy się od ekipy jadącej do Kórnika. Wszystko super, naprawdę ciekawie spędzony czas, ale jak przyjechałem do domu, to zauważyłem, że mój aparat (naszczęscie mały, starszy) ma rozgnieciony obiektyw. Zapomniałem wziąść pokrowca i tak się to skończyło : ( Z aparatu już raczej nic nie będzie.
Taki filmik, ostatia rzecz nakręcona moim aparatem ; o Z masy oczywsiście ;p [url]